MOJA HERBACIARNIA I

Okragly stolik,
jak karuzela
wiruja krzesla
dookola ludzi,
siedzacych wygodnie
na ziemi.
Pachnie laka.
Slonce wypasa tu ziola i koty.
Pierwszy lyk herbaty jak dotyk jasnozielony,
dojrzewa po policzkach,
az na brzuch, gdzie mile laskotanie spi, uspione.
Opadam lagodnie.
Bordowe usta rozy caluja z jezykiem
pelnym cieplego lata.
To Afryka.
Jak plama czarnej kawy,
tanczy i gra cichutko.
To droga, która wiedzie wprost do ogrodu,
gdzie wypoczete kwiaty z nudow
laskocza stopy.
Wieczorem.
Kiedy to deszcz za oknem
kapie do czajnika.
Czeka,
na poranny napar.

15.11.1998